Do Izraela wybraliśmy się na ferie zimowe. Zależało nam na miejscu, gdzie będzie słońce, a lot nie będzie trwał zbyt długo, żeby dzieci nie były za bardzo zmęczone podróżą. Dodatkowo okazało się, że loty z Warszawy do Ejlatu są w bardzo dobrej cenie. W połowie stycznia zaczęliśmy nasze tygodniowe wakacje w Ejlacie. W tym wpisie opowiem Wam jak było i czy warto się tam wybrać. Jakie atrakcje zapewnia miasto. Czy rzeczywiście jest tak drogo jak wszędzie o tym piszą i oczywiście czy i gdzie można dobrze zjeść.
Wakacje w Ejlacie
Podróż
Bilety dla naszej rodziny (3 dzieci i 2 osoby dorosłe) kosztowały nas 1312 PLN w obie strony. Lecieliśmy liniami Wizzair z lotniska Chopina w Warszawie na lotnisko w miejscowości Ovda oddalonej o około 50 km od Ejlatu. Lot trwał 3,5 godziny, więc idealnie, nie za długo.
Po wylądowaniu, na lotnisku spędziliśmy ponad 2 godziny. Po pierwsze dlatego, że mieliśmy pecha i trafiliśmy na strajk pracowników lotniska, którzy bardzo wolno obsługiwali przybyłych podróżnych. Po drugie, ze względu na to, że czekaliśmy na autokar, który miał zawieźć nas do hotelu. Autobus EilatShuttle zarezerwowałam i opłaciłam wcześniej przez internet myśląc, że w ten sposób zaoszczędzimy na czasie i sprytnie dostaniemy się do celu (koszt to 10 dolarów za osobę). Okazało się zupełnie inaczej. Czekaliśmy, aż autokar w całości zapełni się podróżnymi. Pod autokarem przesiedzieliśmy ponad godzinę. Lepszym pomysłem jest skorzystanie z zielonego autobusu (nie znam dokładnej ceny biletu, ale tańszy niż ten, który zarezerwowałam) lub wzięcie taksówki (o wiele droższa opcja, ale także zdecydowanie wygodniejsza – taksówka 5 -cio osobowa – 300 szekli, dla 6 osób – 400 szekli).
Hotel
Hotel rezerwowaliśmy przez portal booking.com. Wybraliśmy hotel Club In Eilat ze względu na przystępną cenę (ze śniadaniami), basen, salę zabaw dla dzieci i wielkość pokoju/apartamentu. Za tydzień za całą rodzinę zapłaciliśmy 3650 PLN. Na miejscu okazało się, że mogliśmy zapłacić nawet mniej, ale nasz apartament był o podwyższonym standardzie w związku z tym, że mieliśmy z niego widok na basen. Hotel to duży budynek, w którym mieści się recepcja, sala gier, sala animacji i zabaw dla dzieci oraz sala śniadaniowa. Na dole przy basenie znajduje się bar oraz mini market. Cały kompleks położony jest na pustyni, około 300 metrów od plaży. Pokoje w hotelu to natomiast oddzielne bungalowy. Każdy z nich ma 2 sypialnie, łazienkę, salon z rozkładaną kanapą oraz kuchnię wyposażoną w mikrofalówkę oraz lodówkę.
Plusy i minusy hotelu Club In Eilat
Plusy hotelu to na pewno czystość i codzienne dokładne sprzątanie z wymianą ręczników i środków czystości (mieliśmy nawet zmywane naczynia, czego nie oczekiwaliśmy). Śniadania w porządku, bez szału, ale za taką cenę nie spodziewałam się szczególnych specjałów. Bardzo miła i pomocna obsługa. W barze przy recepcji nie było problemu, aby wypić swój alkohol. Pan otwierał nam nasze wina i dawał gratis plastikowe kieliszki. Nie można było jedynie spożywać produktów niekoszernych, dlatego np. jak zamówiliśmy pizzę jedliśmy ją na tarasie na zewnątrz.
Dużym udogodnieniem w hotelu był mini market, w którym można kupić prawie wszystko – od środków chemicznych po bułki, alkohol czy zabawki dla dzieci. Spore było nasze zdziwienie gdy się okazało, że w tym sklepie jest taniej niż w większych marketach w innych częściach miasta.
Minusem były problemy z połączeniem z wi-fi. Jak się okazało w całym Ejlacie sieć bezprzewodowa jest wszędzie, nawet w toaletach miejskich. W Club In Eilat był on dostępny jedynie w holu przy recepcji, ale też nie zawsze. Dowiedzieliśmy się jednak, że nad tym pracują i prawdopodobnie wkrótce internet będzie dostępny w całym obiekcie. Spory minus to niepodgrzewana woda w basenie. Była wręcz lodowata. Styczeń w Ejlacie to jednak zima i mimo ciepłych dni, wieczory są dość chłodne. Kilka razy udało mi się jednak zanurzyć (na krótko) w basenie – było nawet przyjemnie.
Rezerwując hotel nie za bardzo zorientowana byłam, że zlokalizowany on jest 7 km on centrum Ejlatu. Dla jednych to plus, dla innych minus. Myślę, że lepiej by było jednak mieszkać bliżej centrum, bo przy Club In Eilat wieczorami niewiele było do robienia. A, i bardzo ważna sprawa. W Ejlacie wszędzie jest mnóstwo kotów, a już na pewno przy tym hotelu. Mnie to denerwowało. Trzeba było pilnować swojego jedzenia. Raz jeden dorwał się do mojego hummusu z kurczakiem jak tylko odwróciłam głowę. Niefajne doświadczenie.
Co i gdzie jeść
Ceny w sklepach
Śniadania mieliśmy w hotelu, ale kilka razy zdarzyło się, że zaspaliśmy i wtedy robiliśmy sobie kanapki sami. Wędlinę kupowaliśmy z wołowiny i była bardzo droga. Za 10 dag płaciliśmy około 24 szekle. Ser żółty był o połowę tańszy. Świetny był hummus w pudełkach – duże opakowanie około 12 szekli. Małe masło to 3,5 szekla, mleko około 7, płatki dla dzieci 24 szekle. Warto zawsze spojrzeć na promocje – im więcej kupujesz tym mniej płacisz za pojedynczą sztukę. I tak np. 1 duża butelka wody mineralnej kosztowała 8 szekli, a jeśli kupiło się 2 zgrzewki po 6 butelek to był w sumie koszt 24 szekle. 1 butelka małego piwa Corona 12 szekli, a jeśli kupisz 3 to zapłacisz 25 szekli. 1 wino 26 szekli, a 2 butelki 39,90. Pamiętajcie, zwróćcie na to uwagę.
Generalnie alkohol w Ejlacie jest drogi, choć nie dla miłośników wina. Jak napisałam wyżej 2 butelki możecie kupić za 39 szekli, czyli ceny bardzo przystępne. W restauracjach kieliszek kosztuje około 25 szekli (pełny jest przynajmniej). 1 litr wódki Finlandii około 100 szekli, whisky nieco tańsze, 4 puszki piwa 50 szekli.
Restauracje
W ciągu tygodnia nie mieliśmy za wiele czasu, abyśmy tak poznali Ejlat, żeby stać się znawcami restauracji w tym mieście. Napiszę zatem o miejscach, w których byliśmy. Ze względu na lokalizację naszego hotelu w centrum Ejlatu przy promenadzie byliśmy tylko raz i tam weszliśmy do restauracji/kawiarni Cafe Cafe. Jadłam tam przepyszną sałatkę z serem halloumi, Marcin makaron, dzieci jadły kurczaki, frytki i makaron i wyczyściły talerze totalnie. Mojej sałatki nie byłam w stanie zjeść całej – porcja co najmniej dla dwóch osób podana z pajdą chleba 🙂 Rachunek za nasze jedzenie, 2 kieliszki białego wina, duże piwo i wodę wyniósł 300 szekli.
Fishmarket
Naszą ulubioną restauracją, którą już obejrzałam sobie zanim wybraliśmy się do Izraela, była zdecydowanie Fishmarket. Byliśmy tam dwa razy także dlatego, że była bardzo blisko naszego hotelu. Przede wszystkim jednak jest tam bardzo pysznie i świeżo. Świetne przystawki – talerzyki z sałatkami, hummus oczywiście, smarowidła i ciepłe chrupiące bagietki. Jesz je do woli. Nie płacisz za przystawki nic, jeśli wszyscy przy stole zamówią po daniu głównym. Tak też zrobiliśmy podczas naszej pierwszej wizyty. I to był błąd. Wtedy właśnie przekonaliśmy się, że generalnie wszędzie w restauracjach dania są ogromne i najlepiej zamawiać 1 porcję na dwie osoby. Dodatkowo, prawie wszędzie Kids Menu to niestety dania mrożone – frytki i gotowe nuggetsy z kurczaka, makaron penne z sosem też wszędzie wygląda tak samo. Dzieci nie chciały tego jeść. Nasze dania główne natomiast były obłędne. Moje casserole z owocami morza boskie, a Marcina leszcz morski cudowny. Jeśli nie próbowaliście tej ryby – polecam bardzo. Delikatne, lekko słodkawe mięso ryby rozpływające się w ustach. Rachunek za dwa dania główne, 3 Kids Menu, 3 soki jabłkowe i 2 piwa wyniósł 554 szekle – w tym 10% napiwku za obsługę. Podczas drugiej wizyty zamówiliśmy z Marcinem jedno danie główne – kalmary i krewetki smażone, a dzieciom małże w sosie z białego wina. Tym razem zapłaciliśmy za przystawki, ale wszyscy się najedliśmy i rachunek wyniósł 320 szekli.
Beach Bar restaurant w Dolphin Reef
Pozytywnie zaskoczyło nas jedzenie w restauracji przy plaży w Dolphin Reef. Pyszne i świeże kalmary, ogromna porcja polędwiczek z kurczaka i bardzo dobry burger. Za te trzy dania, 2 małe, 2 duże piwa i wodę gazowaną zapłaciliśmy 320 szekli.
Atrakcje w Ejlacie
W ciągu jednego tygodnia nie byliśmy w stanie zwiedzić wszystkich miejsc, które oferuje miasto i pustynia. Chcieliśmy też trochę poleniuchować i kilka dni spędziliśmy po prostu łapiąc słońce nad basenem.
Wybraliśmy się jednak do Dolphin Reef – plażę, gdzie można obejrzeć żyjące tam delfiny. Plaża przyjemna, ale jednak nie polecamy tego miejsca. Obecnie mieszkają tam tylko 4 delfiny i mało je widać. Za wejście do Dolphin Reef płaci się 67 szekli za osobę dorosłą i 46 za dziecko. Zapłaciliśmy zatem 272 szekle, aby posiedzieć na miłej plaży, która niewiele różniła się od tej przy naszym hotelu. Wydatek zdecydowanie zbędny, chociaż ładnie tam.
Coral World Underwater Observatory
Wartą odwiedzenia atrakcją jest obserwatorium. Tak jak Dolphin Reef, znajduje się około 2 km od hotelu Club In Eilat, tylko w drugą stronę. Tak że poszliśmy tam spacerkiem. W obu przypadkach wejściówki kupowaliśmy w hotelu, wychodziły nieco taniej niż kupowane w kasach na miejscu. Bilety dla naszej rodziny do obserwatorium i łódki, w której siedzieliśmy pod wodą i oglądaliśmy piękną rafę koralową Morza Czerwonego, kosztowały nas coś około 620 szekli.
Oprócz łódki jest podwodne obserwatorium, akwarium z rekinami, oceanarium – wielki symulator, plac zabaw dla dzieci. Przepiękne ryby i stworzenia morskie. Jest wyjątkowo. Dla dorosłych i dla dzieci cały wspaniały dzień.
Promenada w Ejlacie
Podczas jednego chłodniejszego dnia wybraliśmy się do centrum Ejlatu i spacerowaliśmy po promenadzie. Pięknie tam. Myślę jednak, że w sezonie w upalny dzień pełno tam turystów.
Co jeszcze
Nie byliśmy w Timna Park, który podobno warto zwiedzić. Można jechać na kolację z beduinami na pustyni. Blisko jest granica z Jordanią – można wykupić wycieczkę i pojechać do Petry. My jednak na to się nie skusiliśmy, bo za naszą rodzinę zapłacilibyśmy około 3000 szekli za jeden dzień 🙂 Dla miłośników kite – zima to idealna pora do uprawiania tego sportu, a nurkowanie w Morzu Czerwonym to niesamowite przeżycie.
Podsumowanie
Zimowe wakacje w Ejlacie spędziliśmy bardzo przyjemnie. Izraelczycy są bardzo pozytywnie nastawieni do Polaków, w związku z czym czuliśmy się komfortowo. Jest bezpiecznie. Bardzo duże wrażenie zrobiła na nas czystość we wszystkich toaletach, nawet w tych ogólnodostępnych. Wręcz nieskazitelnie czysto.
Strasznie drogo nie jest, choć na pewno w sezonie ceny biletów samolotowych i hoteli są wyższe. Jeśli mielibyśmy wybierać się tam ponownie, to na pewno wybralibyśmy hotel w centrum Ejlatu. Myślimy jednak , że następnym razem w Izraelu chcemy zobaczyć Tel Awiw, chociażby ze względu na piaszczyste plaże, bo za kamienistymi nie przepadamy.
Tydzień wakacji w Ejlacie kosztował nas w sumie 10 000 pln. Weźcie pod uwagę, że nasz hotel był jednym z tańszych dostępnych w tym mieście. Nie da się ukryć, że tanio nie jest, ale myślę, że warto. Posłuchajcie moich rad dotyczących zamawiania dań w restauracjach (jedna porcja na dwie osoby) i kupujcie mądrze w sklepach, a nie wydacie fortuny.
Kilka rad
Szekle możecie wymienić już w Polsce, ale nie musicie. Możecie mieć euro lub dolary, bez problemu wymienicie je na każdym rogu, w automatach lub supermarketach, po dobrym kursie.
Mam numer telefonu do taksówkarza, u którego wynegocjowałam cenę 270 szekli za taksówkę na lotnisko w Ovdzie. Może się też przydać w Ejlacie, gdy będziecie chcieli pojechać np. do obserwatorium. Jego mama pochodzi z Łodzi. Po numer telefonu piszcie do mnie na adres: akosternakaczmarek@gmail.com
Mam nadzieję, że ten wpis pomoże Wam w podróży do Ejlatu, w razie czego piszcie z pytaniami.